15 wrz 2006

Nowa Zelandia, Wyspa Południowa

 

Po zwiedzeniu Wyspy Pólnocnej, obfitujacej w ciekawe obiekty do zwiedzania, ale  dosyc jednolitej pod wzgledem krajobrazu, przyszla kolej na zwiedzenie Wyspy Południowej z cala harmonia krajobrazów i stref klimatycznych. I tak na pólnocy mielismy juz prawdziwa wiosne, natomiast jadac w kierunku poludniowym natknelismy  sie na snieg, byl on widoczny nie tylko na szczytach górskich, ale równiez pokrywal cale tereny np. w okolicy jeziora Tekapo. Z jednej wyspy na druga mozna dojechac promem. Promy z Wellington do Picton kursuja dosyc czesto, a przejazd trwa ok. 3 godzin. Nie  jest to jednak zmarnowany czas, gdyz prom przeplywa przez chyba najpiekniejszy fiord Nowej Zelandii - Queen Charlotte Sound. Dodatkowo udajac sie z Picton w kierunku Abel Tasman istnieje mozliwosc przejazdu po Queen Carlotte Drive, skad prezentuja  sie te same piekne widoki, tym razem od  strony ladu. Najpierw jednak pozostalismy w Picton, nie  jest to wprawdzie duze miasto, jedynie  jego port jest nieproporcjonalnie duzy w porównaniu do wielkosci miasta ze wzgledu na ogromna ilosc turystów przenoszacych  sie z jednej wyspy na druga i mimo swojej wielkosci zachwyca urokiem, podobnie jak glówna ulica miasta z przytulnymi kawiarenkami, restauracjami i sklepami. Znalezlismy tez blisko miasta urocze miejsce dla naszego kampera, gdzie spedzilismy nasza pierwsza noc  na wyspie. Nasz kamper w Nowej Zelandii odgrywal troche inna role niz ten w Australii, gdyz w kazdym miescie mielismy mozliwosc wyzywienia  sie, natomiast nie musielismy troszczyc  sie o hotele, zachowujac jednoczesnie spontanicznosc. Naszym punktem wylotowym byl Picton, podróz byla zaplanowana w kierunku poludniowym i z malymi wyjatkami zaczelismy ja od zachodniego wybrzeza, aby ja zakonczyc w Christchurch, tam oddac naszego kampera i odleciec z powrotem do Auckland, skad nastepnego dnia mielismy zaplanowany lot na Fidzi. Zanim jednak wyruszylismy w kierunku poludnowym, wybralismy sie do najmniejszego parku Nowej Zelandii. Park Narodowy Abel Tasman byl nastepnym takim urokliwym miejscem na wyspie po fiordach królowej Charlotty. Zostalismy tam do nastepnego dnia, nie odmawiajac sobie takze m.in. 4-godzinnej przejazdzki kajakiem. Pólnocna polowe wyspy przejechalismy wschodnim wybrzezem, gdyz okolice wydawaly nam sie bardziej interesujace. Po krótkim zwiedzeniu miast Kaikorua i Hanmer Springs dotarlismy do Christchurch. Jest to jedno z najwiekszych miast Nowej Zelandii, z wieloma zabytkami i pieknym Ogrodem Botanicznym. W centrum miasta znajduje sie katedra, której wieza zostala uszkodzona 4 lata pózniej w czasie trzesienia ziemi. Nie odmówilam sobie przyjemnosci odwiedzenia  w Christchurch Art Gallery  interesujacej wystawy Cecila Beatona, popularnego brytyjskiego scenografa i fotografa, glównie portrecisty znanych osobistosci XX wieku. Byl to ostatni dzien wystawy, wprawdzie mialam szczescie jeszcze ja obejrzec, ale fotografowanie bylo zabronione, wiec zdolalam zrobic tylko kilka zdjec z wystaw stalych galerii. Z Christchurch udalismy sie w strone zachodniego wybrzeza, juz w okolicach Fairlie spotkal nas snieg, a teren jeziora Tekapo byl juz calkowicie pokryty gruba warstwa sniegu. Tego dnia nie bylo tam zadnego turysty, wiec wszystko wraz z panujaca tam cisza i malowniczym Kosciolem Dobrego Pasterza (Church of the Good Shepherd) sprawialo wrazenie ksiezycowego karajobrazu. Nastepnym z trzech polozonych równolegle jezior bylo jezioro Pukaki (Lake Pukaki), stamtad udalismy  sie w kierunku Alp Poludniowych do najwyzszej góry Nowej Zelandii, Góry Cooka, (Aoraki/Mount Cook) i pobliskiej góry Mount Tasman. Tutaj snieg o tej porze roku i nie tylko jest czyms  normalnym. W tej czesci Alp Poludniowych znajduje  sie równiez urokliwe, male jezioro Lake Matheson, w którym o wschodzie i zachodzie slonca odzwierciedlaja  sie wspomniane juz dwa szczyty Alp. Nastepnym naszym celem bylo male miasteczko Wanaka. Oprócz tego, ze lezy w bardzo malowniczej okolicy, posiada niezwykla atrakcje - Puzzling World - swiat optycznej iluzji, gdzie mozna przebywac godzinami. Dalej w kierunku poludniowym lezy nad jeziorem Wakatipu  urocze, malownicze miasteczko Queenstown, z wieloma miejscami godnymi zwiedzenia, z pieknym parkiem jeleni Deer Park Heights i innymi atrakcjami dla turystów. Przypadkiem odkrylismy tam niezwykly bar, którego wnetrze przypomina iglo, jak  sie pózniej okazalo, jest to duza siec barów na Antypodach i nie tylko. Minus 5° Ice Bar jest godny polecenia, podobnie jak niewielka restauracja Fergburger, do której tez trafilismy przypadkiem zwabieni kilometrowymi kolejkami. W niepozornym, malym pomieszczeniu mozna kupic najlepsze hamburgery na swiecie i nie ma w tym zadnej przesady - ich smak i asortyment nie ma sobie równych chyba nigdzie na swiecie. Pozostalismy dluzej w tych okolicach, aby spróbowac wiele wersji ich hamburgerów i naprawde trudno powiedziec, który byl najlepszy, gdyz kazdy jest arcydzielem sztuki kulinarnej. Z Queenstown udalismy sie znowu nad samo wybrzeze, aby zwiedzic jeden z najpiekniejszych fiordów Nowej Zelandii - Zatoke Milforda (Milford Sound) Mielismy duze szczescie, ze tego dnia nie padal deszcz, gdyz dni bez opadów zdarzaja  sie tu bardzo rzedko. Po zwiedzeniu krainy fiordów udalismy  sie do najbardziej wysunietego poludniowego punktu wyspy Slope Point, a stamtad do Nugget PointWzdluz wschodniego wybrzeza udalismy  sie nastepnie w kierunku pólnocnym do miasta Dunedin z najbardziej stroma ulica swiata - Baldwin Street, z róznica poziomów miedzy obydwoma koncami ulicy wynoszaca 70 m. Nastepna atrakcja byly Głazy Moeraki (Moeraki Boulders) na plazy Koehoke, natomiast na zachód od miasteczka Oamaru, niedaleko Duntroon podziwialismy wapienne sklay Elephant Rocks. Ostatnim miejscem, które zwiedzilismy bylo male miasteczko Akaroa, urlopowa miejscowosc nad oceanem, jej atrakcyjnosc podkreslaja delfiny Hektora, których 30 sztuk zyje tylko w pobliskiej zatoce. W Christchurch oddalismy naszego kampera i stamtad odlecielismy do Auckland. Nastepnego dnia czekal nas jeszcze jeden lot, tym razem na Fidzi, gdzie zamierzalismy odpoczac po kilkunastu tysiacach przejechanych kilometrów.

 







Impresje turystyki kamperowej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz