Kailua-Kona byla pierwszym hawajskim miastem w którym zatrzymalam sie dluzej. Sytuacja byla wyjatkowa - kiedy przylecialam z Oahu zawody Ironman byly juz w ostatniej fazie przygotowan, wszyscy zawodnicy byli juz na miejscu wraz z osobami towarzyszacymi, kibicami, dziennikarzami i ekipami tv. Stosunkowo male miasto doslownie "pekalo w szwach", o zwiedzaniu nie bylo mowy. Odlozylismy to na czas po zawodach z nadzieja, ze bedzie troche luzniej.
Kona jest stosunkowo malym miastem, z jedna glówna ulica, jedynie w centrum miasta istnieje kilka mniejszych ulic. Malownicze polozenie przyciaga prawdopodobnie przez caly rok turystów. Do zwiedzenia jest kilka historycznych miejsc - w Kona znajduje sie letnia królewska rezydencja, budynek Huliheʻe Palace istnieje do dzis, poza tym kilka innych miejsc z czasów królestwa Hawajów: Ahu'ena Heiau i Hale Nana Mahina‘ai.
W Kona stoi jeszcze pierwszy hawajski katolicki kosciól Mokuaikaua Church, malowniczo polozony mini - koscól Saint Peter by the Sea i chyba najwieksza atrakcja turystyczna Saint Benedict's Catholic Church zwany równiez potocznie The Painted Church ze wzgledu na freski zdobiace wnetrze.
Wszystkie plaze sa pochodzenia wulkanicznego, maja wiec czarny piasek, jedynie waski skrawek plazy przy punkcie startowym zawodów Ironman posiada jasny piasek.
Miasto jest pelne kwiatów, nawet jak na hawajskie miasto jest ich tu niezliczona ilosc, od pierwszego momentu poczulam slodki, odurzajacy zapach plumerii, które zdobia nawet kazdy przydrozny plot.
Kona posiada wlasna browarnie produkujaca kilka rodzajów piwa a na poludnie od miasta jest uprawiany jeden z najdrozszych na swiecie, specjalny gatunek kawy znany pod nazwa Kona Coffe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz