Po Australii, Nowej Zelandii i tysiacach przebytych kilometrów przyszla kolej na wypoczek. Wybralismy Fidżi, malownicze wyspy Melanezji. Z Auckland polecielismy do Nadi, maja tam najwieksze miedzynarodowe lotnisko na wyspie Viti Levu. Poczatkowo naszym celem byla wyspa Beqa, polozona na poludnie od Viti Levu, która okazala sie bardzo urokliwym miejscem, idealnym wprost na wypoczynek, ale nie bylismy zachwyceni naszym domkiem. Po kilku dniach przypadkiem odkrylismy w okolicy mala prywatna wyspe, prawdziwy raj z mala iloscia turystów i przenieslismy sie tam na nastepne dni. Najbardziej slodka bezczynnosc pod palma nie jest jednak naszym preferowanym sposobem spedzania czasu, wiec po kilku dniach postanowilismy zwiedzic okoliczne wyspy. Zaczelismy od Dystryktu Centralnego, zwiedzajac oprócz nalezacej do niego czesci wyspy Viti Levu wyspe Beqa, nastepnie Dystrykt Zachodni obejmujacy m.in. Vatulele, wyspy Mamanuca i wyspy nalezaca do archipelagu wysp Yasawa oraz Dystrykt Północny z jego glówna wyspa Vanua Levu i wyspa Taveuni. Ostatnia byla wyspa Kadavu nalezaca do Dystryktu Wschodniego. Wyspy zachwycily nas przede wszystkim pieknymi plazami z bialym piaskiem, turkusowa i niezwykle czysta woda, przepiekna roslinnoscia, doskonala kuchnia, niezwyklymi zachodami slonca, ukrytymi w glebi ladu wodospadami i rafami koralowymi zachecajacymi do nurkowania. Wiele wysp jest niezamieszkalych, nie dotarli tam jeszcze turysci, sa to miejsca, które mozna bez przesady nazwac rajem na ziemi. Po 10 dniach polecielismy do Nadi, stamtad do Sydney, który byl naszym pierwszym punktem startowym. W Sydney spedzilismy jeszcze jeden dzien i nastepnego dnia wyruszylismy do domu. Czekal nas 20-godzinny lot a potem najgorszy jet leg naszego zycia po ponad 2 miesiacach spedzonych na Antypodach.
Fidżi prywatnie